O tym, dlaczego tak ważna jest profilaktyka, rozmawiamy z doktorem KRZYSZTOFEM MICHIEWICZEM, ginekologiem przyjmującym w Centrum Medycznym VITAMED w Aleksandrowie Łódzkim.

Jak pokazują badania, nadal ponad trzy miliony Polek nie chodzi
regularnie do ginekologa, a ponad połowa przyznaje, że nie czuje
potrzeby profilaktyki. Dlaczego profilaktyka jest taka ważna?


W medycynie profilaktyka odgrywa kluczową rolę. Systematyczne wizyty w gabinecie ginekologicznym pomogą zapobiec powstaniu choroby, ale i jej nadmiernemu rozwojowi
do stadium, w którym może być już nieuleczalna. Dotyczy to
zwłaszcza chorób nowotworowych. Prawdziwym „cichym zabójcą” kobiet jest wirus HPV, który przyczynia się do rozwoju
nowotworu szyjki macicy. Wirusa można wykryć specjalnym
testem. Nieprawidłowe komórki i wczesne zmiany szyjki macicy
wykryjemy też dzięki cytologii, którą każda kobieta powinna
wykonywać przynajmniej raz na trzy lata.


A jak często profilaktycznie panie powinny odwiedzać ginekologa?


Odpowiem nieco przewrotnie: A Pani jak często oddaje samochód na przegląd?
Raz w roku.
To z taką samą częstotliwością chciałbym panie widzieć u siebie w gabinecie. Skoro raz w roku możemy zadbać o samochód, to i raz w roku powinniśmy znaleźć te trzydzieści minut
na wizytę u ginekologa, chociażby tylko po to, by usłyszeć –
wszystko jest w porządku, zapraszam ponownie za rok. Oczywiście w przypadku, kiedy zaobserwujemy niepojące objawy,
nie czekamy aż minie rok, tylko zgłaszamy się natychmiast.
Choroby wykryte we wczesnym stadium, w tym szczególnie te
nowotworowe, dają zdecydowanie lepsze rokowania

.
Dobrze by było, gdyby panie chciały tak często bywać u ginekologa, jak robią to w czasie ciąży?


Nie, to zdecydowanie byłaby przesada i w ogóle nie ma takiej
koniczności, bo moje ciężarne pacjentki wpadają na wizytę raz
na dwa tygodnie. (śmiech)


Przełomowym momentem w życiu każdej kobiety jest też menopauza. Czy w tym okresie wskazane są częstsze wizyty?


Nie ma takich wskazań, choć wiadomo, że jeśli wiążące się
z menopauzą objawy stają się bardzo dokuczliwe, to i częściej
będziemy szukać pomocy. Wiele pań korzysta obecnie z hormonalnej terapii zastępczej, która ułatwia przetrwać ten okres.
Ale wiele pań pomaga sobie na własną rękę, kupując dostępne
w aptece środki bez recepty.
Nie polecam takich praktyk. To lekarz powinien zdecydować
o sposobie leczenia. Można sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc.


Jakby Pan zachęcił te kobiety, które boją się, wstydzą się pójść
do lekarza, by jednak się do niego wybrały?


Ginekolog jest jak ksiądz – jednym uchem wpuszcza, drugim
wypuszcza. (śmiech) Ale tak na poważnie, to warto przyjść,
żeby usłyszeć sakramentalne zdanie, o którym już wspomniałem wcześniej – wszystko jest w porządku, zapraszam za rok.

Dlaczego został Pan lekarzem?


Chciałem zostać marynarzem, a że byłem kiepski z matematyki wybrałem medycynę z nadzieją, że jak ją skończę będę
pływał na statkach jako lekarz. Potem zrobiłem specjalizację
z ginekologii i z pływania nic nie wyszło, bo takich specjalistów
na statkach nikt nie potrzebował. Z perspektywy czasu nie żałuje, że życie się tak potoczyło, bo nie ma większego szczęścia,
jak witać na świecie nowonarodzone dzieci.


Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Paweł Keler